środa, 13 maja 2015

Colt Express, czyli recenzja iście z Dzikiego Zachodu!


Z grą planszową Colt Express zetknąłem się już na tegorocznej Zjavie, ale oficjalne polskie triumfy święciła podczas Pyrkonu. Tam też wygraliśmy ją z Gałą na loterii Rebela! Jest to typowa gra imprezowo-rodzinna, z przystępnym czasem rozgrywki (około 30-45 minut) i szerokim zakresem liczby graczy (2-6). Gracze wcielają się w rolę bandytów, którzy napadają na pełen kosztowności pociąg linii Union Pacific Express. Mimo iż celem wszystkich graczy jest rabunek, wygrywa tylko najbogatszy z nich. Walcząc między sobą o miano najlepszego, należy także wystrzegać się szeryfa – Samuela Forda, który wszelkimi siłami broni składu pociągu.





Już od otwarcia pudełka na twarzy pojawia się ogromny zaciesz! Wypraska jest bardzo prosto i logicznie wykonana a po chwili czeka nas zabawa przy składaniu wagonów oraz samej lokomotywy. 




Dzięki efektowi 3D, gracze naprawdę mają poczucie, iż przemieszczają swoich bandytów w obrębie pociągu, co wytwarza bardzo fajny klimat podczas gry. Colt Express jest jedną z nielicznych gier, gdzie dodano dodatkowe elementy (np. kaktusy) tylko dla poprawy estetyki podczas rozgrywki. Nie są za to potrzebne karty postaci, które zajmują dużo miejsca a nic nie wnoszą do rozgrywki (jeżeli pamięta się umiejętność specjalną danego gracza). Dodatkowo podczas przedsprzedaży/jako promkę dodawano matę, na którą stawia się pociąg. Osobiście mam i polecam, ta wykonana przez Rebel jest polakierowana i twardsza niż dodawana podczas targów w Essen. Jeżeli ktoś ma możliwość wydruku na stosunkowo trwałym papierze, można to zrobić samemu:




Rozgrywka składa się z pięciu rund a każda runda podzielona jest na dwie fazy. Podczas pierwszej fazy zwanej „Planowanie!” dochodzi do wykładania kart na jeden stos, w zależności od rozgrywki karty są widoczne bądź zakryte. Jeżeli gracz nie chce zagrać karty, może jako zagranie dobrać trzy karty ze swojego stosu kart. Druga faza, czyli „Napad!” to odgrywanie rozgrywki według zagranych wcześniej kart.

Mamy możliwość wykonania następujących zagrań:
-        Wejście na dach bądź zejście z niego
-        Poruszanie się w obrębie wagonów pociągu bądź po dachu
-        Przejęcie kosztowności
-        Strzelanie do innych bandytów
-        Uderzenie pięścią innego bandytę
-        Poruszanie szeryfem

Należy rozglądać się za łupami (bardzo proste i ładne znaczniki), w miarę możliwości unikać strzałów a jeszcze lepiej samemu zostać Najlepszym Rewolwerowcem – tytuł ten przypada osobie (bądź kilku), która wystrzeliła najwięcej pocisków. Z powodu zapominalstwa ruchów, kart wyłożonych rewersem do góry, umiejętności specjalnych postaci, wydarzeń specjalnych w obrębie danej rundy – nie zawsze nasze postacie zrobią to co zechcemy i znajdą się tam, gdzie dążyliśmy.




To jest właśnie piękno tej gry, która za każdym razem dostarcza unikatowej rozgrywki. Smaczku dodają wydarzenia specjalne, które mają miejsce na koniec każdej z rund – pociąg może nagle zwolnić bądź przyspieszyć, co spowoduje przesunięcie naszych postaci. Możemy oberwać od szeryfa, który zacznie strzelać po dachach bądź natrafić na zbuntowanych pasażerów, którzy sprawią nam bęcki! To powoduje, iż czas przy grze mija bardzo szybko i chce się zagrać jeszcze raz. Jest to typowy filler między cięższymi tytułami, który znakomicie się sprawdza, gdy nie za bardzo jest jak podzielić większą grupę na dwie gry 2-3 osobowe. Osobiście najbardziej przypadł mi do gustu wariat na 4-5 osób, gdzie każdy miał mnóstwo fajnych ruchów do wykonania, ale gra obfitowała w zabawne niespodzianki. Grę na pozostałą liczbą osób również polecam, co powoduje, iż ten tytuł dosyć często będzie lądował na moim stole.

#Emil


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz