wtorek, 28 lipca 2015

Ola też gra czasem dla frajdy!






W tamtym roku wybraliśmy się z Niewodnikiem do Essen na największe w Europie targi gier planszowych. Przez 3 dni czuliśmy się jak małe dzieci czekające na Gwiazdkę. I jak się pewnie domyślacie przywieźliśmy ze sobą mnóstwo planszówek, w większości niedostępnych w Polsce.  Jedną z nich jest Saint Malo, prosta gra kościana, która urzekła mnie nie mechaniką ani grafikami a cudownymi, ścieralnymi planszami gracza!




Wyobraźcie sobie, otwieracie pudełko z grą, a waszym oczom ukazuje się 5 sucho-ścieralnych tabliczek  - planszy graczy i specjalnie do nich przystosowane mazaki. Moje wewnętrzne dziecko skacze z radości! Warto dodać, że po wielu już partiach wszystko działa sprawnie, nie zostają żadne ślady a gra cieszy.

Gracz wcielają się w liderów miast, które chcą rozbudowywać i chronić przed atakami piratów, by zdobyć jak najwięcej punktów zwycięstwa. Saint Malo jest bardzo proste, zasady można opisać w jednym zdaniu: w swojej turze gracz rzuca 5 kośćmi  i decyduje się, które z symboli będzie wykorzystywał do rozbudowy swojego miasta.  Po decyzji bierze w rączkę swój cudowny marker i rysuje symbol na swojej planszy gracza.




Na kościach możecie wyrzucić mury, które pomogą wam przeciwstawić się piratom, krzyże, dzięki którym budujecie kościoły, skrzynie z towarami i kłody drewna. Oprócz tego na kościach wyrzucić możecie „główki” obywateli, w zależności od ich ilości możecie zaprosić do swojego miasta inny typ obywateli, którzy dają wam punkty w zależności od tego gdzie ich narysujecie. 




Mechanika nie powala a losowość jest duża, ale nie o to chodzi w Saint Malo. Zwykle gram dla wygranej, w Saint Malo liczy się tylko zabawa.  I dlatego polecam wam tę grę, jeśli chcecie mieć frajdę z rozgrywki bez większej rozkminy nad zasadami J








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz