W tamtym roku wybraliśmy się z Niewodnikiem do Essen na
największe w Europie targi gier planszowych. Przez 3 dni czuliśmy się jak małe
dzieci czekające na Gwiazdkę. I jak się pewnie domyślacie przywieźliśmy ze sobą
mnóstwo planszówek, w większości niedostępnych w Polsce. Jedną z nich jest Saint Malo, prosta gra
kościana, która urzekła mnie nie mechaniką ani grafikami a cudownymi, ścieralnymi
planszami gracza!
Wyobraźcie sobie, otwieracie pudełko z grą, a waszym oczom ukazuje się 5 sucho-ścieralnych tabliczek - planszy graczy i specjalnie do nich przystosowane mazaki. Moje wewnętrzne dziecko skacze z radości! Warto dodać, że po wielu już partiach wszystko działa sprawnie, nie zostają żadne ślady a gra cieszy.
Gracz wcielają się w liderów miast, które chcą rozbudowywać i chronić przed atakami piratów, by zdobyć jak najwięcej punktów zwycięstwa. Saint Malo jest bardzo proste, zasady można opisać w jednym zdaniu: w swojej turze gracz rzuca 5 kośćmi i decyduje się, które z symboli będzie wykorzystywał do rozbudowy swojego miasta. Po decyzji bierze w rączkę swój cudowny marker i rysuje symbol na swojej planszy gracza.
Na kościach możecie wyrzucić mury, które pomogą wam
przeciwstawić się piratom, krzyże, dzięki którym budujecie kościoły, skrzynie z
towarami i kłody drewna. Oprócz tego na kościach wyrzucić możecie „główki”
obywateli, w zależności od ich ilości możecie zaprosić do swojego miasta inny
typ obywateli, którzy dają wam punkty w zależności od tego gdzie ich
narysujecie.
Mechanika nie powala a losowość jest duża, ale nie o to chodzi w Saint Malo.
Zwykle gram dla wygranej, w Saint Malo liczy się tylko zabawa. I dlatego polecam wam tę grę, jeśli chcecie mieć
frajdę z rozgrywki bez większej rozkminy nad zasadami J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz