Na ZjAvie Gale zdarzyło się pracować w planszówkowym
sklepie, który miał na tym konwencie stoisko. A ja akurat miałam ochotę kupić
sobie grę na poprawę humoru, więc za jej namową zdecydowałam się szybko na Patchwork,
dwuosobową grę Uwe Rosenberga. Patchwork
zdobył Golden Geeka za najlepszą abstrakcyjną grę roku, ale czy mi przypadł do
gustu? Zapraszam to mojej bardzo subiektywnej recenzji!
Generalnie w grze tworzymy patchwork – zszywamy skrawki
materiałów o różnych kształtach i wzorach i tworzymy kolorową mozaikę. Tak
naprawdę tego się w grze nie czuje, po prostu maksymalizujesz wynik nie zastanawiając
się specjalnie czy robisz materiał czy cokolwiek innego.
W pudełku znajdziemy dwie plansze graczy i 38 „kafelków”
przedstawiających skrawki materiałów w różnych kształtach, guziki – punkty zwycięstwa
i jednocześnie waluta, pionki i plansza, na której oznaczamy czas. Zupełnie nie
moja estetyka, graficznie nic nie przypadło mi do gustu. Dodatkowo plansza z
przebiegiem czasu – jest dwustronna, nie bardzo wiem po co. Chyba właśnie po
to, żeby przypadła do gustu wszystkim graczom. Mi nie podoba się żadna strona,
a dodatkowo jedna z nich jest słabo czytelna.
Zasady proste a możliwości ograniczone. Na środku leży
plansza z przebiegiem czasu, dookoła niej leżą kafelki materiałów (losowo rozłożone). Pionki graczy ustawiamy w
pozycji początkowej, pionek neutralny obok kafelka o wymiarach 1x2, bierzemy po
5 guzików i możemy grać. W swojej turze wybieramy jedną z dwóch dostępnych
akcji:
1.
Kupić kafelek – jeden z trzech leżących koło
pionka neutralnego. Za zakup płacimy
odpowiednią ilość guzików i przesuwamy swój pionek o tyle jednostek czasu ilu
potrzebuje dany skrawek materiału żeby być doszytym do naszego patchworka. Pionek neutralny wędruje na miejsce
zakupionego kafelka, tak żeby teraz do zakupu dostępne były inne płytki.
2.
Przesunąć swój pionek, tak żeby stał o jedno
pole za drugim graczem. Pobiera przy tym tyle guzików ile pól przebył.
Następna turę wykonuje gracz, który jest z tyłu na planszy
czasu. Co znaczy, że jedna osoba może rozgrywać kilka tur pod rząd. Jeśli gracz
przekracza guzik na planszy czasu – dostaje „wypłatę” guzików – tyle żetonów
ile narysowanych guzików na materiałach leżących na jego planszy gracza. Jeśli jako
pierwszy przekroczył pole z łatką dostaje w bonusie skrawek materiału 1x1,
który może być bardzo pomocny do łatania dziur w patchworku – musi go jednak od
razu położyć.
Jeśli chodzi o punktacje:
każdy guzik to jeden punkt, -2
punkty za każde niezakryte miejsce na patchworku, + dodatkowy bonus 7 guzików za zakryty obszar
o wymiarach 7x7 bez żadnych dziur.
Oczywiście wygrywa osoba z największą ilością punktów.
Czy mi się podobało? Jest abstrakcyjnie, to na pewno! Mnie
osobiście odrzuca grafika, po prostu zupełnie nie pasuje do moich standardów
estetycznych. Jeśli chcesz czuć klimat,
to też nie jest to gra dla ciebie. Ale ale ale! To gra abstrakcyjna, logiczna,
tak naprawdę ani klimat, ani grafika nie powinna mieć większego znaczenia. Zasady są proste, ale żeby wygrać sporo trzeba
się namęczyć. Nie można zwracać uwagi tylko na to co pasuje tobie, ale czego
potrzebuje przeciwnik i jak można mu to odebrać. Nie ma negatywnej interakcji w
sensie stricte, ale można sobie poprzeszkadzać.
Surowcami w Patchworku są guziki, to oczywiste – ale nie można też
zapomnieć o czasie, który też jest surowcem i to bardzo ważnym! Podstawą jest
dobrze zarządzać guzikami i czasem, tak żeby przed końcem gry mieć więcej
guzików i mniej pustych miejsc na
planszy gracza. Mechanika jest wymagająca i ciekawa. Mimo małych możliwości, tylko dwie dostępne akcje, można pogłówkować. Polecam graczom, którzy
lubią porządnie zrobione gry, w których trzeba ruszyć głową. Szkoda trochę, że
tylko dla dwóch osób, wariant 3-4 osobowy musiałby być mega ciekawy. Dla mnie
gra na plus, mogę polecić z czystym sercem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz